Po calym dniu podrozy dotarlismy do Madrytu. Zaczelo sie szukanie przechowalni bagazu i metra, okolo 24:00 bylismy juz w obskurnym hostelu bez klucza do drzwi wiec trzeba bylo spac prawie na plecakach. Ela byla na tyle padnieta ze padla momentalnie, a ja jakos slyszac weekendowy ruch na ulicy nie moglem spac.
Koniec koncow zasnelismy.... jutro do Bogoty.
Ponizej doslownie kilka fotek koles mi nad glowa na werblu cwiczy i nie za bardzo mozna sie skupic :)