Jest dobrze !!!
Hania przespala cala noc w godzinna przerwa miedzy 3 i 4 , wiec wszystko wskazuje na to ze powoli wychodzimy na prosta jesli chodzi o zmiane czasu.
Juz bardziej niz wczraj wypoczeci wsiadamy do metra i lecimy w kierunku Little Itally , wloskiej dzielnicy na Manhattanie. Klimatyczne knajpki, bary restauracje, halas mniejszy niz wczoraj ale i tak ludzi masa. Wloska dzielnica kurczy sie jednak przez wciskajaca sie w nia mase China Town, z licznymi bazarami straganami z rybami, homarami, kalmarami slimakami , i generalnie calymi Chinami
Faktycznie mozna sie poczuc jak by sie bylo na innym kontynencie. SPacerujemy wiec spokojnie , chcac uciec od zgielku , wchodzimy do Columbus Park. Nic z tego...tutaj wiele ciszej nie jest. "Mieszkancy" parku to glownie starsi Chinczycy grajacy przy stolikach w warcaby i madzonga.
Na lunch poszlismy do polecanej restauracji i faktycznie nie zawiedlismy sie, tanio i smacznie i chinsko , o to chodzilo :) pyszna zupa Ela krewetki , ja jakas ryba, Hania przespala impreze :) i zadowoleni wychodzimy nie wydajac przy tym fortuny.
Wystarczy, Trzeba ograniczac Hani atrakcje szczegolnie na poczatku, choc jestesmy w szoku jak dobrze sobie radzi, caly czas usmiechnieta, zaczepia wszystkich. Ulubione miejsce - metro. Tutaj do ludzi jest najblizej wiec caly czas w centrum :)
Wracamy wiec do domku zadowoleni, najedzeni, jutro prawdopodobnie central park , tymczasem CHILLOUT !!!